Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi raq23 z miasteczka Ustrzyki Dolne. Mam przejechane 3955.40 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 26.40 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Licznik wyświetleń



Moje rowery

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy raq23.bikestats.pl


Formularz kontaktowy

trwa inicjalizacja, prosze czekac...dodatki na bloga




Free counters!

Czasami czujesz się zmęczony, słaby, a kiedy czujesz się słaby, chciałbyś się poddać. Musisz jednak szukać wewnątrz siebie, musisz odnaleźć tą wewnętrzną siłę i wyciągnąć ją z siebie, zyskać motywację, by się nie poddawać by nie rezygnować, nieważne jak bardzo chciałbyś upaść na twarz i załamać się.

Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2011

Dystans całkowity:172.10 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:07:20
Średnia prędkość:23.47 km/h
Maksymalna prędkość:61.00 km/h
Suma podjazdów:1728 m
Maks. tętno maksymalne:190 (92 %)
Maks. tętno średnie:142 (69 %)
Suma kalorii:4409 kcal
Liczba aktywności:2
Średnio na aktywność:86.05 km i 3h 40m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
85.50 km 0.00 km teren
03:30 h 24.43 km/h:
Maks. pr.:61.00 km/h
Temperatura:25.0
HR max:190 ( 92%)
HR avg:142 ( 69%)
Podjazdy:670 m
Kalorie: 1977 kcal
Rower:Szosówka

Sanok

Czwartek, 21 kwietnia 2011 · dodano: 21.04.2011 | Komentarze 3

Wycieczka była już planowana przez parę dobrych dni, ale zawsze coś wypadało. Właśnie dzisiaj spotkałem się z moim rówieśnikiem - Patrykiem, który mieszka w okolicy Ustrzyk D. Umówiliśmy się na 11 godzinę, ale z powodu małych problemów spowodowanych przeze mnie i mojego tatę mieliśmy być na godzinę 11:30 w Uhercach Mineralnych. Spotykamy się, zapoznajemy i ruszamy w trasę. Nasz cel to Sanok. Jedziemy do Leska, a w Lesku skręcamy w prawo, bo postanowiliśmy ominąć górki, które są na innej trasie prowadzącej do Sanoka. Wyjeżdżamy na drogę główną i tam śmigamy jak zawodowi kolarze. Sama przyjemność jechać ciągle ponad 30 km/h. U nas jest to dosyć rzadko spotykane ze względu na ukształtowanie terenu. Mały interwał i dochodzimy przez chwilę do prędkości 47 km/h. Niczym się obejrzeliśmy i już byliśmy w Sanoku. Na pewno nie narzekaliśmy na pogodę bo była fantastyczna. W Sanoku mój tato szuka kluczy rowerowych, a także elektronicznych. Elektroniczne udało się tam dostać, ale gorzej z rowerowymi. Krótki przystanek na rynku w Sanoku, przekąsiliśmy co nieco i w drogę. Jedziemy tym razem inną drogą, przez Zagórz. Tam czekają na nas górki. W Zagórzu jakiś szaleniec na góralu nas atakuje i trzeba było przyznać że ucieczka była udana bo oddalił się na kilkaset metrów. Postanowiliśmy nie marnować na niego sił tylko jechać swoim tempem. Trzeba przyznać, że górki po drodze były dzisiaj dla nas jak "pestka z masłem". Wyjeżdżamy na szczyt miejscowości Postołów i tam chłodny zjazd. Prędkość przekracza ponad 71.8 km/h. Wspinamy się jeszcze pod Lesko i znów zjazd do Uherzec Mineralnych. Żegnamy naszego nowego towarzysza i jedziemy w stronę Ustrzyk Dolnych. Po drodze jeszcze odwiedzamy babcię, uzupełniamy tam płyny i docieramy mozolnie do domu. Pod blokiem na moje nieszczęście podczas zsiadania z roweru łapie mnie skurcz w prawym udzie. Niemiłe uczucie. Zanoszę rowery do piwnicy i to na dzisiaj tyle :)



Znowu na rynku w Sanoku. © raq23


Rower oparty o budynek. © raq23


Ja w roli głównej ;) © raq23
Ale mina...

Widok na centrum miasta Zagórza © raq23


Dane wyjazdu:
86.60 km 0.00 km teren
03:50 h 22.59 km/h:
Maks. pr.:57.10 km/h
Temperatura:13.0
HR max:187 ( 91%)
HR avg:135 ( 65%)
Podjazdy:1058 m
Kalorie: 2432 kcal
Rower:Szosówka

Ostry trening...

Niedziela, 17 kwietnia 2011 · dodano: 17.04.2011 | Komentarze 5

Taa.. gdzie ten RaQ co ma niby taki zapał do roweru. Wreszcie się obudził ze snu zimowego. Tak to prawda, bardzo długo spał.
Dzisiaj się przekonałem, że kolarstwo to ciężki kawał chleba.
Wczoraj ok. godziny 18:00 pojechałem do Mastersa znanego już niektórym z moich wcześniej pisanych wycieczek. Obgadaliśmy plan na niedzielę z grubsza, o której godzinie się spotkamy w jakim składzie pojedziemy. Liczyliśmy oczywiście na dobrą pogodę. (Pogoda przez ostatni miesiąc to kompletna porażka! Dopiero dzisiaj zajrzało do nas "dobre słońce". Co drugi dzień padało w Ustrzykach, a jeśli nie padało to wiało ponad 30 km/h, a jeśli wyszło na chwilkę słońce to momentalnie się chowało za ciemnymi chmurami i tak w kółko.) Godzina 10:10 podjeżdżam pod klatkę Stacha i wyruszamy powoli do p. Nahajowskiego. Pan Stasiu już gotowy czekał na głównej drodze kręcąc malutkie kółeczka. Powiedział że jedziemy do Zagórza. Ja na to w myślach odpowiedziałem sobie:"Co to Zagórz? 30 km od domu. Pff, co to dla mnie?" No to sru, pojechaliśmy. Tempo bardzo przyzwoite jak na pierwsze 25 km. Było przyzwoite póki nie zaczęły się góry. Pierwsza przed miejscowością Lesko. Chciałem siebie sprawdzić więc uciekłem może na 150-200 metrów Mastersom :). Poczekałem na górze i jedziemy do Leska. Wszystko ładnie pięknie i kolejna góra w miejscowości Postołów. Bardzo długa i dająca w kość. Później już praktycznie z górki do Zagórza. Pan Nahajowski podjechał do kolegi my przekąsiliśmy prowiant, chwilę oddychnęliśmy i ruszamy dalej wracamy się w stronę naszego domu, ale nieco inną trasą. W Zagórzu skręcamy na Tarnawę Dolną. Uradowany byłem bo nie było gór. Później Tarnawa Górna i pojechaliśmy kawałek za nią, a tam jakiś znajomy p. Nahajowskiego. Był na trekkingu, pogadaliśmy chwilę i zaproponowaliśmy mu wyjechanie na znaną mi już górę Gruszkę. Tym razem wyjeżdżałem od drugiej strony tej góry. Znajomy narzekał że nie da rady, ale spokojnie sprostał zadaniu. Różnica wysokości na tej górze to 163 metry na odcinku 2.12km. Przed górą widniała tablica z napisem 12%. No trochę się skrzywiłem widząc ją. P. Nahajowski mówił żebym sobie jechał, a oni emeryci będą się powoli włóczyć. Rozpocząłem szarżę, ale naprawdę nie było łatwo. Walka z samym sobą i pytanie się ciągle gdzie jest koniec tej góry?! Jak go zobaczyłem to przyspieszyłem i stanąłem na szczycie włączając stoper aby zobaczyć jaką miałem przewagę. Wynosiła ona ponad 2 min 30 sekund. Zjeżdżamy z góry dochodząc prawie do prędkości 60 km/h. Decyzja to jechanie przez Hoczew... Załamałem się. Jak już raz tamtędy jechałem to miałem dość tego odcinka. Pierwsze kilometry to sama prosta, ale później pokazały się 9% górki. Pokonałem je z trudem. Dojeżdżamy do Soliny, mały przystanek aby załatwić sprawy fizjologiczne i ruszamy na Łobozew. Ahh ten Łobozew, tam znowu podjazd. Na Łobozewie stanąłem bo czułem okropny ból w łydkach. Wyprzedzili mnie na kilkanaście metrów, ale za chwile wznowiłem jazdę i dogoniłem ich. Później zjazd czyli to co lubię najbardziej. Zostało nam już 5 km do domu. Spokojniutkim tempem na osiedla i do domu na gorącą kąpiel i ciepłą herbatkę. Był to ostry trening jak na taką przerwę. Trochę mnie bolą płuca, ale przejdzie do jutra.